Niestety, lub może 'stety' to rumuńska część Karpat zachwyca mnie bardziej. Głównie dlatego, iż jest bardziej dzika, zdecydowanie nie widać w niej takiej ingerencji człowieka jak w przypadku Polski. No bo czy spotkaliście kiedyś w drodze na Kasprowy Wierch stado dzikich koni? Kiedy ostatnio w drodze na Morskie Oko, ktoś zaprosił was na świeże mleko i kawałek sera? Wszędzie oznakowane trasy, szlaki, wszędzie znaki informujące nas o wszelkich zakazach. Nie trzymanie się szlaku to prawdziwy występek. Nie chce ujmować polskim Karpatom, ponieważ spędziłam w nich niezliczone ilości cudownych chwil, próbuje po prostu podkreślić wyjątkową specyfikę rumuńskich gór i rumuńskiej kultury.
W Rumunii po prostu więcej wolno.
Żeby poczuć ten klimat, trzeba tam pojechać, żadne opisy, a nawet zdjęcia nigdy nie oddadzą tego uczucia kiedy stoisz na połoninie, z każdej strony otaczają cię góry, a od najbliższej cywilizacji dzielą cię dziesiątki kilometrów, w takich chwilach człowiek czuje, że może wszystko, że jest wolny.
Mimo wszystko spójrzcie na zdjęcia, myślę, że choć trochę oddają to co (zapewne z niewielkim powodzeniem) próbowałam opisać powyżej.
/Kto pod niebem gołym spał, chociaż jeden raz temu ciągle tych chwil będzie brak. ~ mój brat niedźwiedź/
Dziewięćsił bezłodygowy, potocznie oset górski, wymierający
gatunek, pod ścisłą ochroną udało mi się natknąć na takiego właśnie w Rumunii ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz